Człowiek z portretu: Wiktor Słupski

Podążam za panią kustosz na najwyższe piętro gmachu głównego MZKiD przy ulicy Słowackiego. Otwiera przede mną stare, drewniane drzwi. Moim oczom ukazuje się obszerna sala. Dominują w niej barwy bordowych paneli na tle białych, gładkich ścian. Podłogę wyłożono jasnym drewnem. Przystaję w miejscu, moje oczy chłoną bogactwo wszystkich dzieł zgromadzonych w jednym miejscu. Są tu obrazy takich mistrzów jak Wyczółkowski, Malczewski, a nawet Witkiewicz. Pośród tych wszystkich arcydzieł, schował się za rogiem filaru, na prawo od wejścia, niewielki portret.

Autor nieznany, Portret Wiktora Słupskiego, ok. 1832 rok. Obraz ze zbiorów Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku. Źródło: Katalog zbiorów on-line MZKiD.

Młody, przystojny mężczyzna stoi w dość wymuszonej, wyszukanej pozie na tle brązowej kotary. Po prawej stronie widzimy masywny regał, z niego jakby wyłażą ciężkie tomiszcza i sterty papierów. Pod spodem znajduje się pulpit, a na nim zapisany w połowie zeszyt i kałamarz z białymi, długimi piórami. Atrybuty te niechybnie wskazują na wykonany przez mężczyznę zawód – kancelista urzędu miejskiego. Na obrazie dominują barwy ciemne – czerń jego ubioru, kasztanowy brąz kotary i jakby mahoniowe drewno regału. Intensywna czerń jego gęstych włosów zdradza, że jest on w kwiecie wieku. Czarny frak wydłuża jego i tak szczupłą sylwetkę. Był elegantem, nie wahałbym się go nazwać dandysem. Nosił szalenie modny, delikatny hiszpański zarost z bokobrodami. Kołnierz nosił podniesiony, pod nim zawiązany miał czarny fular i muchę. Z kieszeni fraka wystaje mu elegancko zdobiona chusta. Rzucają się w oczy modne dodatki – pierścień z rubinem, dewizka, coś jakby medalion na piersi. W lewym ręku niedbale trzyma lufkę z cygarem. Mam wrażenie, jakby palił on te cygaro nie tyle dla smaku, co dla popisania się tą wielką, szalenie ozdobną lufką. O ścianę oparł laskę ze złoconą główką. Choć na tle innych, obraz ten jest niewielki, może nie najbardziej oryginalny, to przykuł moją uwagę. Może dlatego, że przedstawiony na nim mężczyzna był Włocławianinem? Oto patrzę w błękitne oczy komuś, kto chodził tymi samymi ulicami – na dwieście lat przede mną. Tak, jest też on członkiem mojego drzewa genealogicznego. Choć nie na tyle blisko ze mną spokrewniony, bym miał doszukiwać się w jego rysach własnej podobizny. Może więc dlatego, że w tej swojej ekstrawagancji – był tak autentyczny? Czuję, że dotykam bardzo blisko rzeczywistości pierwszej połowy XIX wieku. A może wręcz przeciwnie. Rzeczywistość, w jakiej go uwieczniono wydaje mi się tak nierealna. Mężczyzna ma w sobie coś romantycznego, może nawet wampirycznego. Wszak żył on czasach ballady i dramatu. Był rówieśnikiem Słowackiego. Tyle różnych skojarzeń, a podpis pod dziełem nie daje na nie prawie żadnych odpowiedzi. Zapragnąłem dowiedzieć się na jego temat czegoś więcej.

Dom rodzinny

Postać przedstawiona na obrazie nie jest anonimowa. Jak głosi opis obrazu w katalogu zbiorów on-line, jest to portret Wiktora Słupskiego herbu Jelita, kancelisty i członka kolegium Urzędu Miejskiego we Włocławku od 1832 r.

Urodził się 16 października 1809 roku we Włocławku. Tak naprawdę to miał na imię Wiktoryn. Takie imię nadano mu na chrzcie świętym, odbytym nazajutrz po narodzinach przez ks. Kajetana Nowickiego (ok. 1760-1827), proboszcza parafii św. Jana Chrzciciela we Włocławku. Skrócenie imienia do Wiktor nie jest błędem artysty ani muzealnika, który sporządził opis katalogowy. Już w dokumentach urzędników i oficjalistów z lat 30. XIX wieku opisywany jest jako Wiktor, nie Wiktoryn.

Był pierwszym dzieckiem Szymona Słupskiego (ok. 1775-1837) i Marianny Antoniny z Grzybowińskich (1781-1829). W bazie Geneteka Polskiego Towarzystwa Genealogicznego pojawia się indeks aktu ślubu jego rodziców z 1808 roku. Metryki tej nie ma w Aktach Stanu Cywilnego z Włocławka z lat 1808/09. Prawdopodobnie wzięli oni ślub na krótko przed tym, jak proboszcz fary zaczął pełnić funkcję urzędnika stanu cywilnego. Musi znajdować się on jeszcze w starszej księdze metrykalnej z czasu, gdy śluby były wyłącznie sakramentem religijnym. Jak widać, Słupscy byli stosunkowo późnym małżeństwem. Póki co nie przeprowadziłem szczegółowych badań tej gałęzi rodziny. Nie dysponuję informacją, czy dla Szymona było to pierwsze małżeństwo. Musiał być natomiast pierwszym mężem dla Marianny. Jak wynika chociażby z bazy osób pochowanych na włocławskich cmentarzach, rodzina Słupskich żyje we Włocławku do dziś. Nie wiem natomiast, czy są oni potomkami Szymona Słupskiego. Zobowiązuję się tę informację uzupełnić, gdy przeprowadzę należytą kwerendę. Młodszym rodzeństwem Wiktoryna byli Wojciech (1811-1811); Joanna, późniejsza Jankowska (1812-1846); Jan Atom (1814-?) oraz Zofia Petronella, późniejsza Jankowska (1817-?). Zbieżność nazwisk Joanny i Zofii nie jest przypadkowa. W osiem lat po śmierci Joanny, bednarz Jan Jankowski (1792-1866) poślubił jej rodzoną siostrę. Myślę, że w tamtych czasach nie było to takie niezwykłe. Zofia do tego czasu pozostała panną, jednakże już wcześniej miała z Janem przynajmniej jedno nieślubne dziecko, urodzone w 1849 roku.

Pierwsza strona metryki chrztu Wiktoryna Słupskiego. Adres źródłowy podany na dole strony.

Szymon Słupski trudnił się małym handlem. Jedna z metryk nazywa go wyrobnikiem. W moim odczuciu oznacza to, że handlował tym, co sam wytwarzał. Środowisko handlarzy – to właśnie w nim wychowywał się mały Wiktor. Świadczy o tym fakt, że jako świadka na jego chrzcie świętym, Szymon Słupski poprosił Jerzego Gościewicza (ok. 1776-1812) – innego małego handlarza z Włocławka. Metryka zgonu Gościewicza precyzuje, że był on ściślej cybularzem, czyli (wg słownika PWN) rolnikiem uprawiającym cebulę na skalę przemysłową. Słupski mieszkał jako komornik w domu o numerze hipotecznym 82 we Włocławku. Komornik, to jest ktoś, kto nie posiada własnego domu, lecz wynajmuje pokój u kogoś, czyli płaci tak zwane komorne. Stąd nasuwa się wniosek, że nie był on człowiekiem zamożnym. Nie podejmuję się próby ustalenia jaki adres kryje się pod tym numerem. Od najbliższego tej dacie źródła, to jest Rozporządzenia Komisji Dobrego Porządku, dzieli go ponad dwadzieścia lat. Miało to miejsce w okresie dość dynamicznych przeobrażeń przestrzeni miejskiej, będących pokłosiem reform tejże komisji, a także nowego sposobu zarządzania miastem przez włodarzy pruskich. Poza tym numery hipoteczne domów, zdaje się, że wymagane do wpisywania w metrykach przez Kodeks Napoleona, były podawane dosyć niechlujne. Nie raz jedna i ta sama osoba ma wpisany w metrykach z każdego kolejnego roku inny adres zamieszkania. W efekcie ten składnik metryk włocławskich z okresu Księstwa Warszawskiego uznaję za mało rzetelny. Choć akurat ten problem nie tyczy się rodziny Słupskich, w którego przypadku konsekwentnie w kolejnych metrykach podawany jest za adres zamieszkania dom o numerze hipotecznym 82. Wyjątkiem jest akt chrztu najmłodszego dziecka, Zofii, w którym jako miejsce urodzenia podano dom nr 62. Gdyby przyjąć podany adres, tj. dom nr 82 za prawdziwy i uznać, że odpowiada on zapisom Rozporządzenia Komisji Dobrego Porządku, to okazałoby się, że Słupscy mieszkali przy ulicy Szerokiej. I co ciekawe, wcale nie chodzi tu o ulicę 3 Maja. Ta była nazywana Szeroką dopiero w początkach XX wieku. Dawniej te miano nosiła dzisiejsza ulica Maślana. Wynika to wprost z mapy załączonej do Rozporządzenia Komisji, a także z zawartej w niej tabeli placów miasta, gdzie pod ulicą Szeroką zapisano m. in. Kościół parafialny.

Dziadkiem Wiktora od strony matki był Józef Grzybowiński (1745-1819), opisany niegdyś przeze mnie jako cechmistrz Cechu Krawców i Kuśnierzy oraz członek pierwszego składu Koła Gminnego we Włocławku – nowego organu samorządowego, powołanego Rozporządzeniem Komisji Dobrego Porządku z 1787 roku. Ten właśnie jest przodkiem wspólnym mu ze mną. Miał też Wiktor Słupski korzenie olęderskie – ojcem Katarzyny Brygidy Grzybowińskiej (1752-1823) był Jan Kreczmer (1728-1798), stolarz i właściciel nieruchomości, przybyły do Włocławka w połowie XVIII wieku jako osadnik niemiecki bądź holenderski. Jak już wspominałem w I części artykułu o Mieszczanach włocławskich okresu staropolskiego, na początku wieku XVIII tak zwani olędrzy zasiedlali chętnie tereny opuszczone przez Polaków na skutek wojny i zarazy.

Przodkowie. Słupscy herbu Jelita

Jak wiemy z podpisu pod portretem Wiktora, Słupscy pieczętowali się herbem Jelita. Z internetu zebrałem kilka informacji, w celu zbudowania ogólnego poglądu kim byli i jakie znaczenie mieli jego przodkowie.

Herb Jelita, tu jako detal w elewacji Zamku w Łańcucie. Źródło: Andrzej Otrębski, WikiMedia Commons, 19.08.2011 r.

Wielki genealog polski Kacper Niesiecki w swoim dziele pt. Korona polska przy złotej wolności…, znanym też jako Herbarz Polski, wymienia cztery rodziny szlacheckie o tym nazwisku. Pieczętują się one herbami: Jelita, Leszczyc, Lis i Topór. O Słupskich herbu Jelita pisze zdecydowanie najmniej. Mówi o Barbarze z województwa sandomierskiego, która poszła za Jana Wilkosztowskim oraz o Jakubie, który wziął udział w szturmie pod Pleszkowem w 1582 roku. Chodzi tu o nic innego jak o oblężenie Pskowa w trakcie wojny polsko-rosyjskiej o Inflanty. Pisze Franciszek Bohomolec w Życiu Jana Zamojskiego, że celem tej wyprawy był Psków, albo Pleszków (…).

Tomasz Święcki w Historycznych pamiątkach znamienitych rodzin i osób dawnej Polski uzupełnia indeks Niesieckiego o informację, że członek rodu Słupskich h. Jelita, zwany Badurą, był podawany jako kandydat do tronu w 1575 roku. Mowa tu o sędzim bydgoskim Wawrzyńcu Słupskim, który istotnie pretendował do tronu Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale w roku 1573. Tego Wawrzyńca Niesiecki wyprowadza jednakże od Słupskich herbu Topór. By dociec do tego kto z nich miał rację, trzeba by sprawdzić źródło cytowane przez T. Święckiego.

Juliusz Kossak, Bitwa pod Pskowem, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie. To właśnie w tej bitwie zdobył szlachectwo Jakub Słupski, przodek kancelisty z Włocławka. Źródło: histmag.org.

Starsze źródło jakim są Herby Rycerstwa Polskiego (1584) Bartosza Paprockiego wymienia jedynie Słupskich herbu Topór i Leszczyc. Było to raptem dwa lata po oblężeniu Pskowa, w którym zasłużył się Jakub. Może to właśnie ten był protoplastą rodu. Dla porównania, najwcześniejsze wzmianki o Słupskich h. Lis pochodzą dopiero z początku XVII wieku.

Najszerszą informację na temat pochodzenia rodziny Słupskich prezentują Materiały do Polskiego Słownika Biograficznego. Wywodzą oni ród od niejakiego Floriana z Mokrska, XIV-wiecznego ziemianina z województwa sandomierskiego. Wśród jego licznych dóbr było m.in. miasto Pacanów, od którego wzięła nazwisko XV-wieczna rodzina kasztelanów Pacanowskich. Tak, to ten sam Pacanów od Koziołka Matołka. Jedna z gałęzi Pacanowskich dziedziczyła dobra Floriana w Słupi, w dzisiejszej gminie Pacanów. Wiadomo, że jeszcze w 1549 roku dziedzicem Słupi był niejaki Krzysztof Pacanowski. Ta zaś miejscowość dała nazwisko młodszej gałęzi rodu, jaką są Słupscy. Potwierdza to przypuszczenie, że żyjący w II poł. XVI wieku Jakub Słupski był protoplastą owego rodu. Co za tym idzie musiał być też bezpośrednim przodkiem Wiktora z Włocławka. Wyklucza to natomiast z rodu Wawrzyńca, kandydata do tronu z 1573 roku. Nie był on związany z ziemią pacanowską, gniazdem rodu Słupskich herbu Jelita. Materiały dodają, że członkowie rodziny zostali wylegitymowani jako szlachta w latach 1836-62. Brakuje na liście członków włocławskiej gałęzi rodu. Mogli nie dokonać legitymacji. Może to jednak też oznaczać, że gałąź Szymona już wtedy wygasła. Wspomniany Jan Atom mógł umrzeć bezpotomnie lub nawet w dzieciństwie, a jego metryka zgonu może znajdować się tam, gdzie jest akt chrztu Zofii Jankowskiej. Co za tym idzie, dzisiejsi Słupscy mieszkający we Włocławku nie byliby potomkami Szymona.

Pacanów, gniazdo rodu Pacanowskich. Widok współczesny. Źródło: Centrum Bajki w Pacanowie.

Wiktor, tak jak każdy członek rodziny szlacheckiej, musiał być mniej lub bardziej świadomy pozycji i dokonań swoich przodków. Jego przodkowie byli kasztelanami, posiadali wsie i miasta, zasłużyli się w bitwach. Dowodzi tego fakt, że wiadomość o jego szlachectwie przetrwała do naszych czasów. Zapewne nakazał umieścić tę informację w podpisie swojego portretu. Nie wiemy ile to dla niego znaczyło. Jego portret ukazuje nam postać wyniosłą. Czy był w tym bliższy pogardzie, jaką żywił Borowiecki dla resztek szlacheckich, czy może właśnie przesadnej dumie i napuszenia Kazimierza Starskiego? Skoro jednak sam przedstawił się jako Słupski herbu Jelita, to bardziej prawdopodobne wydaje się to drugie.

Wykształcenie. Udział w powstaniu listopadowym

Rozpoczynając pracę kancelisty w 1832 roku, Wiktor Słupski był nie tylko najmłodszym z zatrudnionych tu urzędników, ale także jednym z najlepiej wykształconych. Większość ówczesnych urzędników posiadała tylko wykształcenie domowe, i to niepełne. On kształcił się w szkołach, a swoje wykształcenie uzupełnił kursami kierunkowymi. Posługiwał się językiem uczonych – łaciną. Znał też język niemiecki, niezwykle przydatny np. w kontaktach z zamożną mniejszością ewangelicką. Na te swoje umiejętności nie posiadał jednak certyfikatu, gdyż nie odbył żadnego egzaminu. Pracę w urzędzie municypalnym poprzedziła roczna praktyka zawodowa. Przypuszczalnie więc kształcił się do 22. roku życia. Myślę, że Słupski zwiastował nowy, bardziej wyspecjalizowany typ urzędnika, podczas gdy jego koledzy – w większości urodzeni jeszcze w XVIII wieku – traktowali tę pracę jako rzemiosło praktyczne.

Młody Wiktoryn wzrastał w doskonałych warunkach dla swojego rozwoju osobistego, tak ważnego dla pracy jaką wykonywał. Historia jednak upomniała się i o niego. Jak czytamy w jego aktach osobowych, przez cztery miesiące w 1831 roku służył w wojsku rewolucyjnym. Używając dzisiejszej nomenklatury – walczył w powstaniu listopadowym. Musiały to być pierwsze miesiące tego pamiętnego roku. Nie tylko dlatego, że później powstanie wygasało, ale też dlatego, że musiał mieć czas na odbycie rocznej praktyki zawodowej przed czerwcem 1832 roku.

Robert Wilhelm Ekman, Bitwa pod Tykocinem, XIX wiek. Doświadczenie walki powstańczej było także udziałem Wiktora Słupskiego. Źródło: WikiMedia Commons.
Wzmianka o służbie Słupskiego w wojsku rewolucyjnym w 1831 roku. Zdjęcie aut. własnego.

Za jego powstańczą przeszłość nie spotkały go żadne konsekwencje. Nie był on jedynym urzędnikiem, który walczył w szeregach powstańczych. Jednym z nich okazał się Teodor Glotz, opisany przeze mnie obalony prezydent. Ten został skazany za udział w powstaniu dopiero w 1834 roku, a wyrok wyegzekwowano jeszcze później, bo aż w 1840 roku. Wcześniej przez kilka lat pełnił funkcje urzędowe. Glotz szybko użył swoich wpływów, by uniknąć kary i powrócić na utracone stanowisko. Nie mniej jego przypadek, w porównaniu do historii Słupskiego dowodzi, że w pierwszych latach po upadku powstania władze carskie zastosowały amnestię wobec biorących w nim udział urzędników – przynajmniej w naszym regionie administracyjnym. Być może car chciał zachęcić poddanych do lojalności, okazując swoją łaskę. A może po prostu nie mieli ich kim zastąpić.

Patrząc na tego młodzieńca w fantazyjnej pozie, widzimy powstańca, żołnierza. Mogłoby się wydawać, że tak wielkie skupienie na swoim wyglądzie świadczy o niedojrzałości. Tymczasem był to człowiek, który mimo młodego wieku, bardzo wiele przeszedł, widział i rozumiał. Czy siedząc przy pulpicie w tej przygnębiającej, ciemnej sali, wyglądał czasami na słoneczny świat za oknem, i wspominał – tragiczne, acz pełne chwały dni powstania? Czy porównywał się do przodka oblegającego przez pięć miesięcy Psków?

Tradycje wojskowe w rodzinie Słupskich kontynuował Euzebiusz Hieronim Jankowski (1840-1920), uczestnik powstania styczniowego, zesłany na Sybir w 1865 roku.

Pierwsze doświadczenia zawodowe

Po odejściu z szeregu wojsk rewolucyjnych, Wiktor Słupski powrócił do rodzinnego miasta. Postanowił zająć się wtedy karierą. Co ciekawe, przypadło to w czasie, gdy siedziba władz administracyjnych, pod które podlegał Włocławek, znajdowała się w Brześciu Kujawskim. Małe miasteczko wciąż było siedzibą powiatu, a żeby było mało, to w 1830 roku przeniesiono tu także Komisję Obwodu Kujawskiego, czyli ośrodek administracji wyższego rzędu. Oczywiście to Brześć był tradycyjnie siedzibą administracji naszego regionu, podczas gdy Włocławek był aż do 1793 roku miastem biskupim. Nie mniej znaleźliśmy się wtedy w tej samej, paradoksalnej sytuacji co później Łodzianie, którzy aż do początku XX wieku swoje sprawy urzędowe załatwiali w kilkanaście razy mniejszym Piotrkowie Trybunalskim. Dopiero w 1836 roku podjęto reformę, po której zarówno komisję obwodu jak i władze powiatu przeniesiono do Włocławka. Powstał wtedy powiat kujawski, od 1867 roku nazwany powiatem włocławskim.

Słupski wyjechał za pracą do Brześcia, gdzie przyjęto go na aplikację w biurze Regenta Powiatu Brzeskiego. Nie znajduję informacji gdzie owe biuro miało swoją siedzibę. Być może było to w tym pięknym, klasycystycznym ratuszu, wtedy właśnie zbudowanym (wzniesiono go w 1824 r. wg projektu Henryka Marconiego). Aplikant, czyli oczywiście praktykant. Tak jak i dzisiaj absolwenci kierunków prawniczych muszą złożyć aplikację. Regent nie oznacza wcale, że władze powiatu były nieobsadzone. Jednym ze znaczeń słowa regent było (wg słownika PWN): urzędnik opiekujący się kancelarią i archiwum sądowym. Odpowiadało to temu, co miał później robić Słupski w urzędzie municypalnym we Włocławku. Kim był właściwie kancelista (wg ówczesnej pisowni: kancellista)? Według tego samego słownika PWN był to po prostu urzędnik kancelarii. Dr Tomasz Osiński z Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej zaproponował klasyfikację urzędów, w myśl której kancelista jest urzędnikiem V szczebla – pełni stanowisko wykonawcze niższego rzędu. Nasz dandys był jednak wtedy dopiero aplikantem, co wg tej samej klasyfikacji sytuuje go w grupie VI.

Ratusz w Brześciu Kujawskim, widok współczesny. Prawdopodobnie pierwsze miejsce pracy Wiktora Słupskiego. Źródło: HWSnajper, WikiMedia Commons, 17.08.2012 r.

Po ukończeniu aplikacji w Biurze Regenta Powiatu Brzeskiego, Słupski rozpoczął pracę w Urzędzie Municypalnym Miasta Włocławka jako dietariusz. Był to dla niego krok w stronę stabilizacji, gdyż zyskał pracę w miejscu swojego zamieszkania. Przyszło pracować mu w owym klasycystycznym ratuszu na Starym Rynku, który dziś jest upamiętniony w płycie chodnika. Choć obecnie niektórym z nas go brakuje, to budynek wcale nie spełnił stawianych wobec niego oczekiwań. Zaledwie w kilkanaście lat po wybudowaniu wymagał remontu. W czasie, gdy pracował tu nasz bohater, część gmachu była już wyłączona z eksploatacji. Wciąż jednak funkcjonowała kancelaria na parterze, czyli miejsce pracy Słupskiego. Prawdopodobnie jest to te samo miejsce, które uwieczniono jako tło jego portretu z Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej. Może dlatego wydaje mi się ono takie krzywe. Młodego człowieka pewnie rozpraszało skrzypienie drewnianych schodów, walenie się cegieł. Ostatecznie ratusz rozebrano w 1872 roku.

Makieta ratusza na Starym Rynku we Włocławku eksponowana w Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej. Kancelaria, w której pracował Słupski, znajdowała się na parterze. W zbiorach muzeum do dziś znajdują się relikty jego wyposażenia. Źródło: rfeter, pomniki.wloclawek.pl .

Słownik PWN, powołując się na Słownik Języka Polskiego pod redakcją W. Doroszewskiego podaje, że dietariusz jest to urzędnik nie będący na etacie, pobierający wynagrodzenie dzienne, diety. Tomasz Osiński sytuuje dietariusza na tym samym szczeblu kariery co aplikanta. Słupski pracował zatem dorywczo, ale na miejscu. Jeśli pokaże się z dobrej strony, to może liczyć na to, że wkrótce zostanie dostrzeżony i zaproponuje mu się zatrudnienie na stałe. Taka okazja nadarzyła się szybciej niż by się mógł tego spodziewać. Stało się to jednak nie za sprawą jego błyskotliwości, lecz dzięki opieszałości kogoś innego.

Nowodworski, Kaczorowski i Girand – protektorzy Wiktora Słupskiego

Wiktor Słupski został polecony na stanowisko kancelisty magistratu miasta Włocławka 5 czerwca 1832 roku. Tego dnia wystosowano w sprawie jego awansu dwa listy. W pierwszym z nich za jego kandydaturą wstawił się Franciszek Nowodworski (1797-1880), ówczesny prezydent miasta. Nowodworski jest postacią zasłużoną dla Włocławka, o czym świadczy m. in. fakt, że posiada własną tablicę pamiątkową w kruchcie Kościoła św. Jana Chrzciciela, zdobioną zresztą piękną płaskorzeźbą z jego popiersiem. Dowiadujemy się z niej, że prócz kariery urzędowej, był przez 40 lat nauczycielem. Zapewne był też blisko związany z lokalną parafią, skoro tablica mówi o jego życiu cnotliwym i śmierci w Bogu. Z drugiej strony jest jednym z bardziej niedocenionych Włocławian. Nie doczekał się dotąd biogramu we Włocławskim Słowniku Biograficznym, niewiele pisze się na jego temat w internecie. Odsłonięcie nam życiorysu i dokonań Franciszka Nowodworskiego jest więc wciąż niespełnionym zadaniem włocławskiej kadry historyków.

Już po opublikowaniu tego wpisu, poszerzyłem nieco artykuł nt. Franciszka Nowodworskiego na Wikipedii. Wśród licznych niespodzianek okazało się, że jego syn Michał (1831-1896) był księdzem, późniejszym biskupem płockim. Teraz już rozumiem czym prezydent sobie zasłużył na tablicę w kruchcie Kościoła (uzupełnienie z dn. 10.06.2021 r.).

Tablica pamiątkowa z popiersiem Franciszka Nowodworskiego w kruchcie Kościoła św. Jana Chrzciciela we Włocławku. Źródło: pomniki.wloclawek.pl (adres podany w źródłach).

Nowodworski, choć był prezydentem, nie decydował o tym, kto będzie pracował w podległym mu magistracie. Swoje podanie kierował do Komisarza Obwodu Kujawskiego, którym to był wówczas Karol Wilhelm Grutzmacher.

Drugi list polecający sygnowali kasjer miejski Antoni Kaczorowski (1796-1872) oraz radny honorowy Adam Girand (1796-1867). Wykorzystajmy tę okazję, by zapoznać się bliżej z tymi dwiema postaciami. Nie tylko pomogli oni zdobyć posadę Wiktorowi Słupskiemu, ale przez pewien czas byli też jego kolegami z pracy. Tym bardziej warto się nad nimi pochylić, że o jednym z nich nic do tej pory nie napisano.

List polecający dla W. Słupskiego podpisany przez A. Kaczorowskiego i A. Giranda, 5 czerwca 1832 r. Zdjęcie aut. własnego.

Kasjer miejski jest to ten sam Kaczorowski, który w 1842 roku został mianowany burmistrzem Przedcza. Funkcję kasjera miejskiego we Włocławku pełnił pomiędzy 1830 a 1837 rokiem. Obowiązkiem kasjera było dopilnować, by dochody wpływały do kasy miejskiej w sposób płynny, a miasto płaciło swoje zobowiązania w terminie. Zbierał on od mieszkańców należne daniny i podatki. Księgował przychody i rozchody z kasy miejskiej. Prowadził też szereg innych ewidencji. Pilnował stanu kasy i na jego podstawie przygotowywał projekt budżetu miasta. Trzymał pieczę nad tym, by fundusze były wydawane zgodnie z ich przeznaczeniem w budżecie. Wypłacał pensje urzędnikom, włącznie z burmistrzem (prezydentem). Był odpowiedzialny za fizyczne zabezpieczenie kasy miejskiej. Ponadto pełnił funkcję doradczą przy prezydencie i zastępował go w czasie jego nieobecności.

Adam Girand nie był zawodowo związany z polityką. Na co dzień trudnił się jako farbiarz, czyli rzemieślnik trudniący się farbowaniem tkanin. W starszych metrykach bywa określany staropolskim słowem farbierz. Był też właścicielem domu murowanego we Włocławku o numerze hipotecznym 107 (później 113). W połowie XIX wieku sytuowało go to wśród zdecydowanie zamożniejszych obywateli miasta. Reprezentował mniejszość niemiecką. Pochodził z miejscowości o nazwie Schmulkehlen. Prawdopodobnie chodzi tu o dawną osadę w Prusach Wschodnich, czyli dzisiejszym obwodzie kaliningradzkim Rosji. W dokumentach znajdują się różne warianty pisowni tej miejscowości. Choć co prawda był radnym, nazwijmy to, polskim, to nigdy nie uległ polonizacji. Wyznawał wiarę ewangelicką. Pojął za żonę Niemkę, a jego dzieci miały germańskie imiona, jak Berta czy Wilhelmina (Mina) Louisa. Obracał się w kręgu rodzin niemieckich, o czym świadczy fakt, że np. wspomniana Mina Louisa (1832-?) wyszła za mąż za Teodora Edwarda Hertza (1822-1884). Ten był zresztą znanym kompozytorem, przynajmniej na tyle, że posiada swój biogram na Wikipedii. Nazwisko Adama bywa spotykane w formie: Gierand. Żona Teodora Hertza jest opisana na Wikipedii jako Wilhelmina Gieraud. W mojej opinii jedyną poprawną formą tego nazwiska jest Girand – tak jak jest ono zapisane chociażby w dokumentach służbowych nt. pełnienia przez Adama funkcji radnego.

Były radny honorowy jest pochowany w sektorze niemieckim Cmentarza Komunalnego we Włocławku (grób 1/1/85). W bazie danych Grobonet podano złą datę jego zgonu – 1887 rok. Stało się to na skutek błędnego odczytania daty wyrytej na nagrobku. Sam wytężałem nad tą tablicą wzrok i jestem pewien, że wyryto w niej prawidłową datę. Pracownik administracji mylnie zasugerował się tym, że cmentarz powstał dopiero w 1881 roku. Tymczasem szczątki Adama Giranda zostały przeniesione tu jeszcze ze starego cmentarza przy Zielonym Rynku. Datę dzienną zgonu podano już zgodnie z tą zapisaną w metryce – 21 października. Nie wiem, czy wraz ze szczątkami przeniesiono też tu oryginalną płytę, czy też wystawiono z tej okazji nową. Nie mniej jak na co najmniej sto trzydzieści lat, kamienny nagrobek jest w całkiem przyzwoitym stanie. Gdyby ją nieco oczyścić, to bez problemu można by jeszcze rozszyfrować stare, niemieckie inskrypcje.

Grób Adama Giranda w sektorze niemieckim Cmentarza Komunalnego we Włocławku. Zdjęcie aut. własnego.
Rok śmierci na nagrobku Adama Giranda we Włocławku. Zdjęcie aut. własnego.

Nie dysponuję wiedzą na temat tego jakie były obowiązki radnego honorowego, ani czy w ogóle były one określone. Tytuł wskazuje, że była to funkcja raczej reprezentacyjna niż praktyczna. Z drugiej strony, w 1915 roku w Lublinie, pod nieobecność władz miasta, radny honorowy Edward Kołaczkowski pełnił funkcję prezydenta. Na pewno radny honorowy mógł poprzeć swoim autorytetem czyjąś kandydaturę na urząd, co widać na przykładzie Wiktora Słupskiego. Był wybierany przez mieszkańców miasta, jednakże w tym czasie do głosowania byli uprawnieni jedynie zamożniejsi obywatele. Stosowne listy osób uprawnionych do głosowania zamieszczone są w tej samej jednostce archiwalnej, na podstawie której piszę niniejszy artykuł. Wiemy stąd, że Adam Girand cieszył się autorytetem wśród mieszkańców miasta. Jego niemiecka tożsamość mogła być bardziej atutem niż zawadą. Być może sympatii przydał mu też fakt, że wychowywał niepełnosprawnego syna Roberta (1823-1863).

Jan Gaspar Chęciński – problem prezydenta Nowodworskiego

Jak się okazuje z listów, Wiktora Słupskiego nie zatrudniono ze względu na jego zalety, lecz z konieczności. Oto prezydent został postawiony przed faktem dokonanym – dotychczasowy kancelista po prostu przestał przychodzić do pracy! 11 czerwca prezydent Nowodworski i kasjer Kaczorowski wystosowali trzeci list, w którym złożyli obszerne wyjaśnienia na temat ekscesów pracownika magistratu. Odkrywa on przed nami tragikomedię, która przez kilka miesięcy rozgrywała się we włocławskim ratuszu.

Początek wyjaśnienia F. Nowodworskiego i A. Kaczorowskiego ws. J. G. Chęcińskiego, 11 czerwca 1832 roku. Zdjęcie aut. własnego.

Słupski zastąpił na stanowisku kancelisty niejakiego Jana Gaspra (współcześnie: Kacpra) Chęcińskiego (1801-1840), rodem z Zagórowa. Częściej posługiwał się drugim imieniem. Jak dowiadujemy się ze wspomnianych listów, z początku był on pracownikiem wcale niezgorszym. Dopiero później coś zaczęło się psuć. Chęciński stawał się coraz bardziej opieszały. Prowadzone przez niego sprawy odkładały się w czasie. Niekiedy w ogóle nie doczekiwały się załatwienia. Nie pomagały żadne kary, nagany ani nawet groźba dymisji. Prezydent Nowodworski pytał co się dzieje. Zwołał nawet naradę kolegium, by ów obibok miał szansę się wiarygodnie wytłumaczyć. Tłumaczenie było, można rzec, klasyczne – zakochany. Jaśnie Wielmożnego Pana miała rozpraszać myśl o planowanym ślubie. W istocie, 28 lutego 1832 roku ożenił się z 19-letnią Anną Dunayską. Jak zeznają sygnatariusze listu, po ślubie było jednak już tylko gorzej. O ile wcześniej Chęciński był po prostu opieszały, to po ślubie w ogóle przestał przychodzić do pracy! Przez kolejne trzy miesiące nie spędził w ratuszu literalnie ani jednej godziny! Niefrasobliwy kancelista miał wtedy ważniejsze sprawy na głowie niż jakiś tam urząd. Po ślubie zakupił zakupił ziemię na Rumunku Syberia, gdzie zaczął prowadzić gospodarstwo. Syberia to rzecz jasna podwłocławski folwark w okolicy dzisiejszej ulicy Polnej, znany później pod zdrobniałą nazwą Syberyjka. Chęciński próbował jeszcze jakoś się niemrawo tłumaczyć, że ta praca na roli go tak pochłonęła, a gospodarstwo ma tak daleko od miasta. Ostatecznie pogrążył go sam Kaczorowski, który świadkował mu na tym nieszczęsnym ślubie. Zeznał on, że przecież od tamtej pory on i inni widywali Chęcińskiego nie raz, jak przechadzał się po mieście! W tej sytuacji Nowodworski postawił przed nim ultimatum – albo przez trzy miesiące odrobi zaległą pracę codziennie, albo poda się do dymisji. Chęciński wybrał to drugie. 31 maja 1832 roku złożył ustnie wypowiedzenie.

Folwark Syberyjka na planie miasta z 1922 roku. To tu znajdowało się ukochane gospodarstwo Gaspra Chęcińskiego. Źródło: Stare Plany Miast, nakładka na Mapy Google (adres w źródłach).

Następnego dnia miał dostarczyć wypowiedzenie na piśmie, czego jednak nie uczynił. Zamiast tego zabarykadował się wraz z żoną na tej swojej sielance w Syberii. Dla prezydenta było to o tyle kłopotliwe, że bez wypowiedzenia na piśmie nie mógł on przedstawić go do dymisji przed komisarzem Grutzmacherem. Myślę, że dla Nowodworskiego była to przysłowiowa kropla, która przelała czarę goryczy. Ów pobożny, dystyngowany człowiek, tak zasłużony dla włocławskiej oświaty, dał się ponieść emocjom. W swoim podaniu z dnia 5 czerwca przedstawia Chęcińskiego w jak najgorszym świetle. Nie tylko wypomina mu jego opieszałość, ale wręcz nazywa go indywiduum. Choć trzeba przy tym zaznaczyć, że w I połowie XIX wieku wyraz ten nie miał aż tak negatywnego znaczenia jak dzisiaj, co chyba zmieniło się dopiero za sprawą Włatców Móch. Mimo to, komisarz Grutzmacher (albo raczej ktoś w jego imieniu) musiał poprosić go o złożenie dodatkowych wyjaśnień. Stąd ów drugi, czterostronicowy list z dnia 11 czerwca.

Dywersja Gaspra Chęcińskiego stała się głównym argumentem za przyjęciem do pracy Wiktora Słupskiego. W końcu i tak trzeba zatrudnić jakiegoś kancelistę, co by prezydent (…) przy tak wielkim natłoku pracy nerwowy nie był. Dopiero w drugiej kolejności wymienia się domniemane zalety młodzieńca jako potencjalnego pracownika. W obu listach padają przy tym wyrażenia dość utarte i ogólnikowe, jak np. te o jego nienagannej konduicie połączonej z dobremi obyczajami. O ile dzisiaj każdy może o sobie powiedzieć, że posiada kwalifikowaną zdolność, to w tamtym czasie miało to pewne znaczenie. Kluczowym okazało się jego dotychczasowe doświadczenie jako dietariusza na tym samym stanowisku. O dobrze wykonywanej przez niego pracy zaświadczyli Kaczorowski i Girand.

Słupski zaczął pełnić obowiązki kancelisty urzędu municypalnego we Włocławku już 5 czerwca 1832 roku. Na oficjalną decyzję w swojej sprawie musiał poczekać aż do 28 września. Wtedy to sekretarz obwodu Ciechalski, w imieniu komisarza Grutzmachera (jednak z jego asygnatą) nadał mu oficjalną nominację na te stanowisko, jednocześnie dymisjonując Gaspra Chęcińskiego. Prezydent Nowodworski przekazał oficjalne powiadomienie o nominacji listem z 4 października. Nie omieszkał przy tym go skomplementować, pisząc, że ze swej strony zapewnia mu [ta nominacja] zasłużone zadowolenie.

Nominacja dla W. Słupskiego wraz z dymisją J. G. Chęcińskiego, 28 września 1832 roku. Zdjęcie aut. własnego.
Informacja prezydenta Franciszka Nowodworskiego z 4 października 1832 r. o nominacji dla Wiktora Słupskiego oraz dymisji dla Jana Gaspra Chęcińskiego. Zdjęcie aut. własnego.

A co się stało z samym Chęcińskim? Jaśnie Pan zmarł w wieku 39 lat na terenie swojego gospodarstwa w Rumunku Syberia, które tak ukochał. W kontekście tego wszystkiego, co o nim do tej pory usłyszeliśmy, śmierć w tak młodym wieku przywodzi na myśl dziesiątki domysłów. Nie będę jednak im folgował. Jak dowiadujemy się z metryki zgonu, pozostawił po sobie jedną żyjącą córkę, Wandę Antoninę. W 1854 roku wyszła za mąż za Jana Dionizego Wejcherta, potomka rodu Puchalskich. Powiecie o Chęcińskim, że był z niego leń i obibok. Ja powiem, że lepiej poznać kogoś jako nygusa, niż nie znać go wcale. Może i nie dało się go przedstawić w lepszym świetle, ale za to teraz jest on dla nas postacią jak najbardziej żywą w naszych wyobrażeniach.

Znalezione przeze mnie dokumenty potwierdziły to, co o Słupskim wiemy z podpisu pod obrazem w Galerii Portretu Polskiego. Od 1832 roku był kancelistą Urzędu Miejskiego we Włocławku. Niestety, jak się okazuje – był nim tylko do roku kolejnego.

Człowiek umierający

Pod datą 7 czerwca 1833 roku w urzędzie miejskim we Włocławku złożono zawiadomienie, że Wiktor Słupski, Kancelista przy Urzędzie tutejszym umieszczony, w dniu 5tym m. i b. r. po długiej chorobie życie zakończył.

Zawiadomienie o śmierci Wiktora Słupskiego wraz z prośbą o nominację dla Juliusza Kaftańskiego, 7 czerwca 1833 r. Zdjęcie aut. własnego.

Chciałoby się wiedzieć więcej. Po głowie krążą mi dziesiątki domysłów, dlaczego ten młody człowiek musiał odejść. Metryka zgonu niczego nie wyjaśnia. Jedyną teorią mającą jakiekolwiek podstawy w źródłach jest to, że mógł umrzeć z odniesionych ran, tak jak np. niegdyś Adam Szałwiński w dwa lata po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej. Śmierć Wiktora musiała być wielką tragedią. Wszak był to człowiek młody, wykształcony. Swoim udziałem w powstaniu i błyskotliwą karierą udowodnił, że miał energię do tego, by wiele w tym życiu zdziałać. Przeżył mamę, ale pozostawił po sobie ojca. Jeszcze raz wracam do jego portretu. Uświadomiłem sobie, że oto patrzymy na człowieka umierającego. Czy jego napuszona poza, fantazyjny wąsik i dodatki były przejawem woli życia, które gaśnie?

Po raz kolejny prezydent stanął przed koniecznością pilnego znalezienia następcy. Dalsza część listu uzasadnia tę potrzebę „natłokiem licznych prac, za które Prezydent odpowiedzialny być nie chce”, i tym podobnymi utartymi zwrotami. Tak jak ledwie rok temu – pisano o Słupskim. W międzyczasie zmienił się i Prezydent, 1 czerwca 1833 r. został nim Franciszek Olszewski (1790-?), oficer wojska Polskiego. Nowym kancelistą został Julian Kaftański (1799-1853), pochodzący z Dobrzynia nad Wisłą. Podobnie jak w przypadku jego poprzednika, ten także przez pół roku był dietariuszem w urzędzie tutejszym, a prezydent zapewnia o jego „największej gorliwości”. Za kandydaturą Kaftańskiego wstawili się m.in. prezydent Franciszek Olszewski, kasjer miejski Antoni Kaczorowski oraz radni honorowi Adam Girand i Fryderyk Meyer. W późniejszym czasie Kaftański pracował w urzędzie miasta Włocławka jako dziennikarz i archiwista, następnie osiadł w Radziejowie.

Po głowie chodzi mi jeszcze jedno pytanie. Czy Wiktor Słupski kochał? Rodziny założyć nie zdążył. Może ten cały jego dandyzm miał na celu zwabienie partnerki. Jeśli faktycznie czuł zbliżającą się śmierć, to z pewnością chciał jeszcze zakosztować miłości. W każdym jej aspekcie, nie tylko tej na wojaczce.

Dzieje obrazu

Portret Wiktora Słupskiego datowany jest na II. ćwierć XIX wieku. Nie mógł powstać wcześniej niż na początku 1832 roku, kiedy to Słupski zatrudnił się w urzędzie miejskim we Włocławku po raz pierwszy jako dietariusz. Jeśli obraz nie był malowany z pamięci, co wydaje się mało prawdopodobne, to możemy uściślić datę jego powstania między styczniem 1832 roku a czerwcem 1833 roku. Dzieło ma wymiary 38 cm wysokości na 33 cm szerokości. Jego autor pozostaje nieznany.

Z opisu katalogu dowiadujemy się, że portret był pamiątką rodzinną rodziny Bojańczyków, osiadłych po wojnie w Warszawie. Musiał być w tej rodzinie przechowywany z pokolenia na pokolenie. Do Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku przekazała go najprawdopodobniej Irena Aniela Haack (1882-1965), osiadła w Warszawie na stałe w 1960 roku. Nota biograficzna Ireny Haack autorstwa jej wnuczki, Elżbiety Kosseckiej podaje, że wzbogaciła ona włocławskie muzeum o kilka eksponatów, w tym także obrazy. Nie wymienia przy tym wprost portretu Wiktora Słupskiego, jest to jednak najbardziej realne. Pomyślcie, że wcześniej musiał być on własnością jej zasłużonych dla Włocławka – przodków: Wincentego Albrechta Bojańczyka (1850-1926), Rafała Bojańczyka (1824-1885) i wreszcie owego bajecznie bogatego Kazimierza Bojańczyka (1795-1855).

Irena Aniela z Bojańczyków Haack. To ona przekazała portret Wiktora Słupskiego do muzeum. Zdjęcie ze zbiorów rodzinnych p. Elżbiety Kosseckiej, zawarte w artykule opublikowanym w Zapiskach Kujawsko-Dobrzyńskiej. Adres bibliograficzny podany na dole stronie.

Obecny stan moich poszukiwań genealogicznych nie daje odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu Słupscy byli spokrewnieni z Bojańczykami. Z pewnością nie byli jego zstępnymi. W metrykach powiązanych ze Słupskimi często pojawia się rodzina Puchalskich. Bojańczykowie byli jedną z gałęzi bocznych tejże rodziny (choć ujmując drzewo genealogicznego z innego punktu, było też i na odwrót – pewna gałąź rodziny Puchalskich jest boczną gałęzią Bojańczyków). Zarówno wśród rodzeństwa Marianny z Grzybowińskich jak i Katarzyny z Kreczmerów nie występuje nazwisko Puchalskich ani Bojańczyków. Nie poszukiwałem natomiast dotąd krewnych Szymona Słupskiego. Być może to właśnie on był w jakiś sposób skoligacony z Bojańczykami. Przy okazji wynika z tego, że w jego drzewie genealogicznym odnaleźlibyśmy też jego opieszałego poprzednika, Gaspra Chęcińskiego.

Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej powstało w 1908 roku. W latach 1925-30 przy ul. Słowackiego 1a wybudowano mu neoklasycystyczną siedzibę z charakterystycznym, szarym tynkiem. W 2009 roku otwarto tu ekspozycję stałą pod nazwą Galeria Portretu Polskiego. Portret naszego bohatera reprezentuje w niej przede wszystkim twórczość związaną z regionem.

Galeria Portretu Polskiego w gmachu głównym Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku. Tu możecie obejrzeć portret Wiktora Słupskiego na własne oczy. Źródło: Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej.

Choć nie płacą mi za reklamę, to powiem – polecam wam Galerię Portretu Polskiego. Zwiedzajcie włocławskie muzea. Pomyślcie jak wiele jeszcze sekretów kryją te wystawy?

Ściągawka:

Powyższy wpis miał charakter opowieści, której fabuła rozwija się stopniowo. Dlatego skrót najważniejszych informacji w nim zawartych umieszczam na końcu.

→ Wiktor Słupski żył w latach 1809-1833.

→ Na początku 1831 roku, przez cztery miesiące brał udział w powstaniu listopadowym.

→ W 1831 roku był aplikantem w Biurze Regenta Powiatu Brzeskiego.

→ W latach 1832-33 był dietariuszem, a następnie kancelistą w Urzędzie Municypalnym we Włocławku.

→ Zastąpił na tym stanowisku Jana Gaspra Chęcińskiego, zwolnionego z posady dyscyplinarnie.

→ Za kandydaturą W. Słupskiego wstawili się prezydent Włocławka Franciszek Nowodworski, kasjer miejski Antoni Kaczorowski oraz radny honorowy Adam Girand.

→ Portret Wiktora Słupskiego, nieznanego autora, znajduje się w Galerii Portretu Polskiego w Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku. Eksponat podarowała Irena Aniela Haack z rodu Bojańczyków.

→ Dodatkową informacją zawartą w artykule jest opis nagrobku Adama Giranda w sektorze niemieckim Cmentarza Komunalnego we Włocławku, którego szczątki przeniesiono tu z dawnego cmentarza na ob. Zielonym Rynku.

Mariusz K. Matczak, 04.06.2021 r. (poprawione i poszerzone w dn. 06.06. i 10.06.2021 r.)

Źródła: