Mieszczanie włocławscy okresu staropolskiego. Cz. III Dokument mieszczanina Guniewskiego

Koniec października 1669 roku. Ulicami miasta idzie mężczyzna, trzymający w dłoni starannie złożone w sześcian zawiadomienie, które właśnie otrzymał z sądu. Rozgląda się Mieszkańcy pracowicie podnoszą miasto z ruiny, lecz wokół wszędzie wciąż widać mnóstwo wyrw w jego zabudowaniu. Nie trzeba wiele szukać, by znaleźć nieusunięte jeszcze zgliszcza po starych, drewnianych domach. Niekiedy to, co przetrwało ten brutalny najazd sprzed dwunastu lat, popada w ruinę z powodu porzucenia i zaniedbania. Mimo to mieszczanin idzie krokiem pewnym i śmiało patrzy przed siebie. Nadal są we Włocławku ludzie, którzy chcą normalnie żyć, bogacić się, pielęgnować ducha i cieszyć zmysły sztuką. To, że w tych warunkach funkcjonują jeszcze sądy i magistraty, jest dla nich tego dowodem.

Powyższy obraz zatytułowany jest Zgliszcza – właśnie tyle zostało z Włocławka po szwedzkim potopie. W 1669 roku mieszkańcy miasta musieli niemalże wszystko postawić od nowa. Nie uda im się, aż do II połowy XVIII wieku. Dzieło zostało namalowane przez nieznanego autora prawdopodobnie w czasie II wojny światowej, obecnie stanowi własność Muzeum Narodowego w Warszawie. Źródło: Muzeum Narodowe w Warszawie.

Skąd się wziął ten pomysł
Kilka miesięcy temu, bazując na zdobytej wiedzy, poszerzyłem swoje zainteresowanie lokalną historią o kolejne stulecia wstecz w stosunku do XVIII wieku. Uświadomiłem sobie wtedy jak mało informacji na temat włocławskich mieszczan okresu I Rzeczpospolitej znajduje się w internecie. Zwłaszcza w tej części, która nie wymaga dużych umiejętności wyszukiwania i można ją znaleźć wpisując odpowiednie hasło w wyszukiwarce. Wyrażając tym swoje zainteresowanie, zacząłem uzupełniać internet o tę wiedzę, przede wszystkim Wikipedię. Zbierając fakty w jednym miejscu i kojarząc je ze sobą, czasem udaje mi się powiedzieć o Włocławku coś nowego. Na fali tego entuzjazmu postanowiłem spróbować odkryć coś na własną rękę.

Przy pierwszym podejściu wyjąłem z Archiwum Diecezjalnego we Włocławku księgę z korespondencją arcybiskupa Macieja Łubieńskiego. Biskupem kujawskim był on w latach 1631-42, ale księga obejmuje znacznie szerszy zakres dat, począwszy od roku 1605 aż do jego śmierci w 1652 roku, wtedy już jako Prymasa Polski. Warto przy tym dodać, że Maciej Łubieński przyjął święcenia kapłańskie dość późno, bo w wieku 30 lat. Interesował się polityką, pełnił funkcję m.in. sekretarza kancelarii królewskiej i senatora rezydenta. Z uwagi prawnicze wykształcenie był ceniony w kręgach władzy i wywierał duży wpływ na życie polityczne Polski, w roku 1648 był nawet interrexem. Ale o tym wszystkim dowiedziałem się dopiero później. Do sięgnięcia właśnie tę księgę zachęciła mnie informacja zawarta w nawiasie po tytule: także mowy, epitafia itp. Szybko policzyłem, że zakres dat obejmował lata, w których zmarli np. Dorota i Wojciech Romatowscy, kolejno w roku 1639 i 1640, tak bardzo zasłużeni dla krajobrazu miasta Włocławka. Po za tym księga była pisana głównie w języku polskim, wierzyłem więc, że uda mi się zgłębić jej treść bez większego wysiłku. Srogo się zawiodłem. XVII-wieczna polszczyzna okazała się być tak odległą od współczesnego języka, że zrozumienie jej było dla mnie trudniejsze niż odczytanie XIX-wiecznej cyrylicy. No i okazało się, że arcybiskup prowadził tę bogatą korespondencję m.in. ze zbuntowanymi mieszczanami Gdańska, przywódcą kozackiego powstania Bohdanem Chmielnickim, habsburskimi cesarzami i książętami i oczywiście królami Polski, zaś wspomniane egzorty wygłaszane były na pogrzebach zmarłych biskupów i prymasów. Słowem – nic ciekawego! Z punktu widzenia historii lokalnej.

Zrażony co do akt biskupich, szukałem w innym zbiorze. W Archiwum Diecezjalnym we Włocławku znajduje się kilkaset, jeśli nie kilka tysięcy dokumentów samoistnych. Nie powiem, żeby to był strzał w dziesiątkę, ale z mojego punktu widzenia było to korzystniejsze niż czytanie biskupiej korespondencji. Jest to moja pierwsza próba pracy z tak starym dokumentem, szukałem więc czegoś na miarę swoich bardzo małych możliwości. Przede wszystkim łatwiej jest rozczytać dokument samoistny niż wyszukiwać czegoś pośród grubego zbioru listów. Nawet jeśli jest on napisany po łacinie, to wcale nie stawia poprzeczki dużo wyżej niż jakby był pisany tą staropolszczyzną.

W praktyce nie wyszło to tak dobrze jak bym chciał. Nie odcyfrowałem stu procent treści wybranego przeze mnie dokumentu, ale udało mi się zrozumieć jego ogólny kontekst. Tak naprawdę nie zawiera on zbyt wiele informacji, o czym napiszę poniżej. Pomimo braku przygotowania, jest rzecz, która może nadać tej pracy jakiejś wartości. Mianowicie wyciągnięty przeze mnie akt – jak mniemam, tak samo jak setki innych wciąż czekających w archiwum na swój czas – zawiera nazwiska kilku włocławskich mieszczan żyjących w XVII wieku. Nie byli oni wymienieni w Monografji Włocławka (Włocławia). Ksiądz Michał Morawski powoływał się w niej na podobne dokumenty, lecz jak mi się zdaje, były one zawarte w grubszym tomie, na przykład w aktach kapitulnych. Nie opracowywał dokumentów samoistnych, bo i zresztą po co miałby to robić. Wszak nie wnoszą one zbyt wiele do stanu wiedzy nt. historii miasta. Niewiele więcej prócz nazwisk – czyli właśnie tego, czego szukałem.

Dokument mieszczanina Kazimierza Guniewskiego, pierwsza strona.

Opis fizyczny i treść dokumentu
Omawiana jednostka archiwalna widnieje w inwentarzu pod nazwą: Dokument mieszczanina Kazimierza Guniewskiego. Jest to akt sądu wójtowsko-ławniczego, o którym pisałem już w II części artykułu. Dokument stanowi niewielki fragment kartki papieru, formatu bliskiego dzisiejszego A4. Najpierw złożono ją w pół, tworząc w ten sposób czterostronny dokument formatu mniejszego niż kartka z zeszytu. Jego treść zapisano na pierwszych dwóch stronach. Następnie kartkę złożono starannie na sześć części, tak że jej treść schowano po zwinięciu, a na grzbiecie pozostał sam adres. Nie ma wątpliwości, że kartę przygotowano do doręczenia adresatowi. Nie wiadomo, czy odbyło się to poprzez pocztę (powstałą już w XVI wieku) czy bezpośrednio w sądzie, po zakończeniu sprawy. Kiedyś mogła istnieć kopia dokumentu złożona w aktach sądu lub innym zbiorze. Ten zaś papier miał stanowić dowód na własność Kazimierza Guniewskiego, tak jak i my przechowujemy dziś rozmaite dokumenty z urzędu. Nie wiem w jaki sposób trafił on do zbiorów Archiwum Diecezjalnego. Bardzo możliwe, że znaleziono go włożonego między strony którejś ze starych ksiąg. Być może Kazimierz Guniewski lub któryś z jego spadkobierców kiedyś faktycznie się tym aktem posłużył, po czym zachowano jako potwierdzenie.

Adres na grzbiecie karty.

Adres kartki zawiera datę spisania dokumentu: 1669 rok. Dokładniejsze datowanie znajduje się w jej treści, mianowicie: sąd zebrał się przed Dniem Świętego Szymona i Judy, blisko końca 1669 roku. Nie musiałem jednak sprawdzać, kiedy wypada wspomnienie tych świętych (a jest to 28 października). Ktoś na marginesie dokumentu dopisał bowiem czerwonym tuszem, że sąd odbył się 25 października.

Na fakt, że jest to dokument sądu wójtowsko-ławniczego, wskazują już jego pierwsze słowa: Iudicium Expositum Bannitum. W dosłownym tłumaczeniu Sąd Prawidłowo Otwarty. Dokładnie o takiej formule otwierania aktów sądowych mówił ksiądz Morawski w swojej Monografji. Następnie zostaje wymieniony skład sądu, który stanowili godni: wójt Jan Lubocki oraz ławnicy Mateusz Chorąży, Jan Adamowski, Franciszek Szymański, Baltazar Kłubski (Kubski) i Adam Shrajski. Później pada orzeczenie sądu. Gdy po raz pierwszy widziałem tę kartkę na oczy, nie wiedziałem jeszcze, że sąd wójtowski nie zajmował się wtedy wyłącznie sprawami karnymi. Dlatego na początku błędnie myślałem, że zawiera on sentencję jakiegoś wyroku. Akt kończy się podpisem urzędnika Radlińskiego, który go spisał.

Skład i data otwarcia sądu wójtowsko-ławniczego w sprawie Kazimierza Guniewskiego.

Adresat dokument, Kazimierz Guniewski wraz z żoną Reginą potwierdzają w nim zapis 6 florenów polskich na rzecz Kapituły Katedralnej we Włocławku. Z początku myślałem, że ów Guniewski musiał tej Kapitule jakoś zawinić. Teraz już wiem, że jest to raczej zapis fundacyjny. Porównując to z zapisami o których mówiłem w II części artykułu, które wynosiły od kilkudziesięciu to kilkuset florenów, jest to suma nader skromna. Wciąż jednak można było za to wyżywić jedną osobę przez półtora roku, kupić od trzech do sześciu par butów albo nabyć konia pociągowego. Z resztą działo się to raptem w 12 lat po grabieży miasta przez szwedów. Ówcześni włocławianie funkcjonowali w mieście, które było doszczętnie zrujnowane, więc pewnie nawet te 6 florenów było wówczas na wagę złota.

Zaraz po wymienieniu nazwiska fundatorów pojawia się formuła, że są oni świadomi konsekwencji i w zdrowiu. Wcześniej ta troska o zdrowie domniemanego dłużnika wydała mi się niedorzeczna, ale w kontekście darowizny ma to sens, jako swego rodzaju zabezpieczenie dla sądu. W zapisie pada nazwisko Alberta Kowala, wikariusza Kapituły Katedralnej. Zrozumienie jego roli z samej treści orzeczenia sprawiało mi spore trudności. Porównując ten dokument z tymi, które opisał ks. Morawski, doszedłem do wniosku, że Albert Kowal musiał być nie tyle beneficjentem fundacji, co osobą rozporządzającą legatem. Konsekwentnie do tytułu wpisu, jako duchownym nie będę się nim dalej zajmował.

Wejście główne Pałacu Biskupiego we Włocławku, który jest także siedzibą Kapituły Katedralnej. Zdj. aut. Visitors101 z 13 września 2019 r., źródło: WikiMedia Commons.

Na koniec zrozumiałem jeszcze z tego informację, że państwo Guniewscy nie przekazali owych sześciu florenów od razu, lecz zobowiązali się je posłać bodajże przez pierwszego posłannika. Jeśli akt zawierał jakiś termin graniczny, to go nie rozczytałem. Sama treść uchwały nie jest zatem szczególnie sensacyjna. Poniżej zajmę się próbą analizy, kim byli mieszczanie biorący udział w tym sądzie, w tak szczególnym okresie historii tego miasta – między Potopem Szwedzkim a wielką epidemią.

Guniewscy
Dokument niewiele mówi o tym, kim owi Guniewscy byli. Stosuje się wobec nich tytuł famatus/famata, czyli w języku polskim: sławetny/sławetna. Tytuł ten rezerwowano właśnie dla mieszczan, względnie dla zamożnych rzemieślników wiejskich takich jak młynarze. Więcej na ten temat można przeczytać w różnego rodzaju źródłach internetowych, jak np. forum Polskiego Towarzystwa Genealogicznego czy w artykule na stronie Śląskiego Towarzystwa Genealogicznego we Wrocławiu, do których link podaję poniżej. Do takich samych wniosków doszedł archiwista, który w tytule jednostki archiwalnej nazywa Kazimierza Guniewskiego właśnie mieszczaninem.

Przed Sądem Prawidłowo Otwartym stawiają się sławetni Kazimierz i Regina Guniewscy.

Współcześnie nazwisko Guniewski jest bardzo rzadko spotykane. Według danych bazy PESEL w formie męskiej nosi je dziś (stan na 22 stycznia 2020 roku) raptem 17 osób, a w formie żeńskiej 11 osób. W źródłach internetowych nie ma ani jednej wzmianki o tym nazwisku w kontekście wyrazu „Włocławek” lub „Włocławku”. Ten artykuł będzie taką pierwszą. W całości bazy danych Geneteki zindeksowano tylko 3 metryki osób o tym nazwisku w jego męskiej formie, w tym ani jednej z województwa kujawsko-pomorskiego. Jedna z nich, z terenu Mazowsza, pochodzi jeszcze z XVIII wieku.

Wydaje mi się, że istnieje duża szansa, że osób o nazwisku Guniewski jest tak mało, gdyż kolejne pokolenia rodu zmieniały jego pisownię. Może nawet sam Kazimierz i Regina przy innych okazjach pisali się inaczej. Nikt w Polsce nie nosi nazwiska Gumiewski, chociaż pojawia się ono np. dwa razy w bazie danych geneteka i 5 razy w wyszukiwarce Google. O wiele więcej osób nazywa się: Gumiński. Konkretnie jest to dziś 1440 osób o tym nazwisku w formie męskiej i 1039 w formie żeńskiej, nie licząc dwóch kobiet używającej nazwiska w formie męskiej i kolejnych pięciu noszących podwójne nazwisko.

To wszystko są tylko hipotezy, bo może Kazimierz i Regina naprawdę nosili bardzo rzadkie nazwisko i nazywali się po prostu Guniewscy. Jeśli jednak mój wywód, że mogli używać nazwiska w innej formie jest słuszny, a najbliższą taką byłoby Gumiński – to proszę zauważyć, że te nazwisko padło już w tabeli w II części wpisu. W 1665 roku niejaki Andrzej Gumiński, burmistrz (prokonsul) Włocławka otrzymał od biskupa Kazimierza Floriana Czartoryskiego przywilej na kamienicę we Włocławku, pozostawioną bez spadkobiercy po śmierci bezpotomnego Jana Piaseckiego. Myślę, że widać tu dużo poszlak, które wskazywałyby na domniemane pokrewieństwo tych dwóch postaci. O ile nie są to nawet te same osoby pod dwoma różnymi imionami. Przede wszystkim jest to czas, w którym występują na kartach historii. Jak pisałem już o tym na wstępie I części artykułu, po potopie szwedzkim we Włocławku zostało raptem tysiąc osób. A ilu z nich było jeszcze stać na to, by dokonać nawet skromnej fundacji na rzecz Kapituły? Może właśnie tylko rodzinę burmistrza. Zapisy na rzecz instytucji kościelnej robiono często po to, by zyskać poszanowanie w oczach współobywateli. Takie mogło być przydatne dla kogoś angażującego się w politykę lokalną.

Gumińscy czy Guniewscy, wydali się nie ostać tu po najeździe moskali i epidemii na początku XVIII wieku. Nie ma też osób o tym ani podobnym nazwisku w indeksie urodzeń parafii św. Jana Chrzciciela z lat 1758-1776 ani w Rozporządzeniu Komisji Dobrego Porządku z 1787 roku. W tym drugim znajduje się osoba o nazwisku Gomlicki, które wydaje się być jednak zbyt odległe od poszukiwanego Guniewskiego.

Jan Lubocki – wójt i organista
Znając kontekst pisma, wiedziałem już, że tytuł advocati należy tłumaczyć nie jako adwokat lecz wójt. Ówczesny wójt włocławski Jan Lubocki nie pojawia się w monografii miasta z 1933 roku, wymieniają go jednak dwie inne publikacje. Pierwsza z nich to Słownik muzyków polskich. Tom 2 autorstwa Józefa Chomińskiego z 1964 roku, druga zaś to tom 158 niemieckojęzycznego Index bio-bibliographicus notorum hominium z 2009 roku. Nie ma wątpliwości, że chodzi w nich o tę samą osobą, bo Jan Lubocki jest w niej wymieniany wprost jako mieszkaniec Włocławka. Od 1660 do swojej śmierci w 1684 roku był organistą katedralnym we Włocławku. Nie mogę sobie przypisać odkrycia tożsamości tej osoby, ale być może udało mi się odkryć, że prócz tych zasług był on jeszcze wójtem.

Współczesne organy w Bazylice Katedralnej we Włocławku zbudowała w 1893 roku firma Jana Szpigla z Rychtala na Śląsku. Zastąpiły one instrument zbudowany przez Mateusza Brandtnera z Torunia, ufundowany w 1692 roku przez biskupa Madalińskiego. Wójt Jan Lubocki grywał zatem na jeszcze dawniejszych organach, zakupionych pod koniec XVI wieku przez biskupa Hieronima Rozdrażewskiego. Źródło: Portal wesele.com.pl

Nazwisko Lubocki nie pojawia się w źródłach XVIII-wiecznych nt Włocławka, choć co ciekawa osoba o tym nazwisku rodzi się tu w roku 1815. Nie mniej należy uznać, że i tej rodziny zabrakło we Włocławku wraz z początkiem XVIII wieku.

Kto Chorążym był?
Jednym z ławników sądu jest Mateusz Chorąży. Gdy pierwszy raz czytałem ten dokument, nie wiedziałem w jaki sposób rozumieć ten zapis. Czy ów Mateusz był tytułowany stopniem wojskowym, czy naprawdę tak się nazywał? Dopiero po zbudowaniu tabeli z danymi nt. mieszczan włocławskich u ks. Morawskiego przestałem mieć wątpliwości. Ciekawe, czy autor Monografji miał podobne rozterki, gdy wymieniał w dokumencie z 1683 roku niejakiego Macieja Chorążego, który poczynił zapisy na rzecz ołtarza św. Mikołaja w Kościele św. Jana Chrzciciela we Włocławku. Skoro Chorążych było więcej, to zakładam, że oczywiście nie byli oni z zawodu chorążymi. Nie znam genezy tego nazwiska, może faktycznie jakiś ich przodek służył w wojsku. Istnieją poszlaki mówiące, że te Maciej Chorąży u ks. Morawskiego i Mateusz Chorąży z dokumentu Kazimierza Guniewskiego to jedna i ta sama osoba. W przeciwnym razie musieliby być jednak bardzo bliską rodziną.

Rozporządzenie Komisji Dobrego Porządku wspomina dawną fundację Chorążego na rzecz ołtarza św. Mikołaja w Kościele św. Jana. Robi to w kontekście sporu między cechem piekarzy a altarystą ołtarza św. Mikołaja o pewien plac we Włocławku. Dodaje się przy tym szczegóły, które nie padły u ks. Morawskiego, pozwolę sobie jednak się nie zagłębiać w zawiłości tego sporu. Nie mniej komisja nazywa Chorążego nie Maciejem, jak to ma miejscu u ks. Morawskiego, lecz Mateuszem. To umacnia tezę, że ci dwaj Chorąży to jednak jedna i ta sama osoba.

Ołtarz św. Mikołaja wraz z portretem świętego w Kościele św. Jana Chrzciciela we Włocławku. Jego darczyńcą był jeden lub dwóch Chorążych. Zdj. aut. użytkownika tarep, źródło: Polska Niezwykła.

Podobnie jak w przypadku Guniewskich vel Gumińskich, nie są oni wymieniani w indeksie urodzeń parafii włocławskiej z lat 1758-1776. W bazie genetyki znajduje się sporo metryk osób o tym nazwisku. Kilkadziesiąt z nich pochodzi sprzed 1800 roku, z czego 34 z województwa kujawsko-pomorskiego. Chorążowie nie ostali się w samym Włocławku, ale ich krewni lub potomkowie mogli mieszkać gdzieś blisko.

Jan Adamowski – ławnik i aptekarz
Prawdopodobnie ten sam Jan Adamowski na którego ślad natrafiłem, został opisany w III tomie Włocławskiego Słownika Biograficznego. Z uwagi na brak możliwości skorzystania z czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej, nie jestem w stanie w tej chwili przytoczyć szczegółów tego biogramu. Z tego co mogę zobaczyć w internecie widzę, że był on aptekarzem i radnym, zmarłym po 1670 roku. Jest to zatem bezsprzecznie ta sama osoba. Być może kiedyś uda mi się o niej opowiedzieć coś więcej, np. na łamach artykułu na Wikipedii opartego właśnie o ten biogram.

Rekonstrukcja wnętrza dawnej apteki w Muzeum Ziemi Bieckiej. Na wystawie pt. Tradycje aptekarskie Biecza można zobaczyć surowce, przyrządy i księgi aptekarskie począwszy od XVI wieku. Źródło: Muzeum Ziemi Bieskiej.

Nie znalazłem natomiast żadnych śladów związków rodziny Adamowskich z Włocławkiem po 1708 roku. Oczywiście osoby o tego typu odimiennym nazwisku pojawiają się wśród metryk ze wszystkich wieków, w tym także z Kujaw, choć nie z samego Włocławka. Do stolicy regionu nazwisko te powróciło dopiero w XX wieku.

Szymański
W podobnym czasie co ławnik Franciszek Szymański żył we włocławku kanonik o tym samym nazwisku, ksiądz Hieronim. W 1645 roku zapisał on na rzecz szpitala parafii św. Jana pół włoki pola „ciągnącego się od Wisły i od błot Królewskich do t. zw. Żelaznego Rowu, granicząc z gruntami należącymi do szpitala katedralnego”. Zaryzykowałbym podejrzenie o pokrewieństwo między Hieronimem a Franciszkiem, niekoniecznie w tej samej linii. Nie jest to jednak pewne. Na 4 tysiące mieszkańców miasta przed potopem, mogło się zdarzyć, że żyły tu dwie rodziny o takim samym, wszak bardzo popularnym nazwisku. Trzeba wziąć pod uwagę, że tutejsi księża z reguły pochodzili (i jest to praktykowane do dziś) spoza miasta.

Nazwisko Szymańskiego pojawia się zarówno pośród osób urodzonych we włocławskiej parafii w latach 1758-1776 jak i w Rozporządzeniu Komisji Dobrego Porządku z 1787 roku. Rzecz w tym, że jest to na tyle popularne nazwisko, że nijak to nie dowodzi pokrewieństwa między Szymańskimi mieszkającymi tu przed potopem a rodziną mieszkającą tu już w ramach nowej społeczności od XVIII wieku.

Kulobski
Nazwiska dwóch pozostałych ławników sprawiają trudności w ich rozczytaniu. Ławnik wymieniony jako ostatni, literalnie zapisany jest jako Baltazar Kulobski. Takie nazwisko wydaje się nie istnieć, nie funkcjonuje w ogóle w przestrzeni internetowej, nie ma osób o tym nazwisku w bazie danych PESEL, nie zindeksowano pod nim ani jednej metryki w całej bazie danych Geneteka. Brzmienie tego nazwiska musiało być zatem inne niż je zapisano w dokumencie mieszczanina Guniewskiego. Być może autor pisma, nie chcąc używać polskiej litery w łacińskim dokumencie, dokonał transkrypcji litery „ł” na „ul”. Oznaczałoby to, że ławnik Baltazar przedstawiał się tak naprawdę jako pan Kłobski.

Na Kujawach istotnie żyła bardzo stara rodzina o tym nazwisku, które wywodziła od miejscowości Kłóbka. Jak czytamy w opisie „Szlaku Fryderyka Chopina” na portalu Kujawsko-Pomorskiej Organizacji Turystycznej, było ono notowane już od 1. połowy XV wieku. Zapisywano je także w formie Kłóbski. Według opracowania pt. Rozmieszczenie własności ziemskiej na Kujawach w II połowie XVI wieku aut. p. Zenona Guldona z 1964 roku, członkowie rodu byli wówczas właścicielami trzech miejscowości na Kujawach: Słomkowa, Lutoborzu i samej Kłóbki. Uwiarygadnia to pogląd, że włocławski ławnik Baltazar Kłubski mógł być potomkiem tego, jak się wydaje, dosyć znaczącego niegdyś rodu.

Kłóbka, być może gniazdo rodowe ławnika Baltazara Kulobskiego vel Kłobskiego. Zdj. aut Semu z 2007 r., źródło: WikiMedia Commons.

Począwszy od XVIII wieku nazwisko Kłubski (Kłóbski) nie występuje we Włocławku, na całych Kujawach pojawia się sporadycznie. W 2002 roku na 20 osób o tym nazwisku (zarówno w formie męskiej jak i żeńskiej), ani jedna nie mieszkała w województwie kujawsko-pomorskim. Te same nazwisko pisane przez ‘ó’ w ogóle dziś w Polsce nie występuje.

Drugim wariantem nazwiska ławnika Baltazara, który można uznać za prawdopodobny jest: Kubski. W mojej ocenie jest ono zdecydowanie mniej wiarygodne niż te w formie Kłubski. Można się w nim też doszukiwać nadmiernego uproszczenia tego pierwszego. Warto zwrócić uwagę na fakt, że państwo Kubscy mieszkali we Włocławku w XVIII wieku, co potwierdzają indeksy urodzeń fary za lat 1758-1776.

Shrajski
W przypadku danych ławnika imieniem Adam, jestem bezradny. Nie mam żadnych kwalifikacji w kierunku odczytywania i tłumaczenia tego typu pism, nawet nie wiem do końca, czy ten dokument jest zapisany szwabachą, frakturą czy jakimś innym krojem pisma. Nie chcę też dla własnej satysfakcji męczyć o jego odczytanie kogoś z moich mądrzejszych znajomych. Ja odczytuję je jako: Shrajski. Nawet jeśli bym je transliterował jako: Szrajski, to jedno jak i drugie nie mówi absolutnie nic. Nie pada ono w ogóle w przestrzeni internetowej, w żadnym ze źródeł, nie kojarzy mi się też ono z żadnym innym. Nie będę udawał, że jestem w stanie je jakkolwiek objaśnić i póki co pozostawię je bez żadnego komentarza. Być może kiedyś, na przykład po konsultacji z kimś mądrzejszym, uda mi się rozwikłać zagadkę nazwiska ławnika Adama i wtedy uzupełnię ten artykuł o odpowiedni suplement.

To, co nie udało się mi, być może udało się Pani Grażynie Ode-Zwolińskiej. Rozczytuje ona newralgiczne dla mnie nazwisko jako Strzycki. Regionalistka identyfikuje tę osobę jako Adama Strzyskiego, ławnika z Monografji ks. Morawskiego. Gratuluję Pani Ode-Zwolińskiej dobrego oka i dziękuję za pomoc.

Movo Dzidowski
Oprócz Kazimierza i Reginy Guniewskich, księdza Kowala z Kapituły Katedralnej oraz wójta z ławnikami, w dokumencie podpisane są jeszcze trzy osoby. Pod adresem na grzbiecie karty widnieje podpis dwóch osób nazwiskiem Dzidowski i Czechowski. Jestem ostrożny w osądzaniu co ten podpis oznacza. Zaczyna się od wyrazu „movo”, który według słownika dostępnego na portalu Polskiego Towarzystwa Genealogicznego może oznaczać: „zwijał”. Odnosiłoby się to więc do samej kartki. Skoro pierwszy z nich jest osobą, która kartę „zwijała”, to druga może być osobą, która ją nadała lub dostarczyła do Kazimierza Guniewskiego, czyli posłańcem.

Państwa Dzidowskich jest w Polsce niewielu. Dziś nazywa się tak 262 Polaków i 207 Polek. Nie mieszkają już oni we Włocławku, a na całych Kujawach żyje dziś raptem czternaście osób o tym nazwisku, wszyscy w Toruniu. Nie znajduję śladu tej rodziny w żadnym innym źródle prócz samego dokumentu mieszczanina Guniewskiego. W bazie danych bazy Geneteka znajdują się cztery indeksy metryk osób o tym nazwisku – jedna metryka ślubu z 1680 roku z Kowala oraz dwie metryki urodzeń, kolejno z 1681 roku z Kowala, 1685 roku z Bydgoszczy i 1770 roku z Wtelna. Być może jest to jakiś trop, że Dzidowscy rychło opuścili Włocławek i zamieszkali chociażby w pobliskim Kowalu, który po potopie szwedzkim mógł być nawet większy liczebnie niż sama stolica Kujaw.

Czechowski
Nazwisko Czechowski oraz pokrewne mu Czechowicz występuje licznie w źródłach XVIII-wiecznych na temat Włocławka. Rodzina ta odegrała pewną rolę w reorganizacji miasta przez Komisję Dobrego Porządku, gdyż niejaki Józef Czechowicz, członek Bractwa Strzeleckiego, został wówczas członkiem Rady Miasta. Miał on we Włocławku całą murowaną kamienicę, a także kilka placów i ogrodów. Dokument Komisji wymienia także innego członka rodu, stolarza imieniem Wawrzyniec. Jest to informacja o tyle cenna, że nazwisko te wcale nie jest tak bardzo popularne. W formie męskiej nosi je dziś w Polsce ponad 5300 osób, nie licząc kilkunastu kolejnych z podwójnym nazwiskiem. W formie żeńskiej jest to niecałe 3900 osób oraz kilkadziesiąt z nazwiskiem podwójnym. Według danych z 2002 roku, było to 1446 najbardziej popularne nazwisko (w formie męskiej) w Polsce. W samym Włocławku nosiło je wówczas 6 osób, którzy mogą być potomkami tej samej rodziny. Kilka osób o tym nazwisku jest też pochowanych na naszym cmentarzu. Z drugiej strony, o ile Czechowscy pojawiają się we Włocławku wśród metryk XVIII-wiecznych, to zabrakło ich w księgach z XIX wieku. O ile baza danych Geneteki może być pod tym względem wybiórcza, to przegląd kolejnych indeksów urodzeń od roku 1808 aż do 1873 potwierdza, że od 1810 roku we Włocławku nie urodził się nikt o tym ani nawet zbliżonym nazwisku. Zawsze mogło się przydarzyć, że któregoś Czechowskiego zapisano jako Czachowskiego, ale i tego nazwiska brakuje w ww. źródłach.

Jest to więc bardzo ciekawa sytuacja. Wydaje się, że rodzina Czechowskich vel Czechowiczów mogła przetrwać we Włocławku wielkie spustoszenia, jakiego dokonali tu Szwedzi, Moskale i zaraza, a odeszli stąd w I połowie XIX wieku, kiedy miasto wkraczało właśnie w przemysłową erę swojego rozwoju. Kilku żyjących dziś we Włocławku Czechowskich, a także tych paru pochowanych tu między 1963 a 2018 rokiem, mimo wszystko nie są potomkami ludzi, którzy mieszkaliby tu nieprzerwanie przynajmniej od II połowy XVII wieku. Choć genealogiczne mogą się oni od nich wywodzić. Jeśli XVIII-wieczni Czechowicze naprawdę są potomkami kilku, lub chociaż tego jednego Czechowskiego z dokumentu mieszczanina Guniewskiego, to warto by prześledzić dokładnie ich genealogię. Ród ten wygasł we Włocławku po mieczu, ale jest wysoce prawdopodobnym, że ostał się tu po kądzieli. Jest to poszlaka bardzo obiecująca.

Radliński
Autorem dokumentu mieszczanina Guniewskiego jest Albertus Radliński, podpisany jako włocławski advocatalibus i jednocześnie świadek sądowy. Advocatalibus raczej nie oznacza w tym kontekście wójta – zresztą wiemy już, że był nim organista katedralny Jan Lubocki. Skoro Radliński poświadczał swoim podpisem dokumenty urzędowe, to być może pełnił funkcję bliską dzisiejszemu notariuszowi. Może był on właśnie tym pisarzem miejskim, o którym wspomniałem w II części wpisu, że wójt miał go do pomocy. Łacińskie imię Albertus pochodzi od imienia Adalbert, które na język polski było z kolei tłumaczone jako Wojciech. Nie jestem pewien, czy świadek Radliński uważał się raczej za Alberta czy Wojciecha.

Podpis Albertusa Radlińskiego na dokumencie mieszczanina Kazimierza Guniewskiego.

Z tymi Radlińskimi to jest tak, że oni zawsze bardzo łatwo mogą się przedzierzgnąć w Redlińskich, względnie w Rydlińskich. W XVIII wieku nie notuje się nazwiska Radliński i jego wariantów w żadnych znanych mi źródłach dot. Włocławka. Według indeksów Geneteki, nazwisko w każdej z tych form pojawia się na Kujawach. Rydlińscy vel Redlińscy byli związani również z Włocławkiem. Ci Redlińscy pochodzili jednak nie bezpośrednio z Włocławka, ale z terenów po drugiej stronie Wisły, które dzisiaj stanowią dzielnicę Zawiśle. Do Włocławka przybyli w połowie XIX wieku. Historię tej rodziny poznałem już wcześniej, protoplasta włocławskiej gałęzi rodu Ignacy Jakób Redliński jest bohaterem jednego z moich biogramów na portalu Ogrody Wspomnień. Potomkowie tej rodziny żyją we Włocławku do dziś, jednak także i w tym przypadku nie można o nich powiedzieć, by ich przodkowie mieszkali tu nieprzerwanie od XVII wieku.

Bez zakończenia
W tym miejscu powinno zawierać się jakieś podsumowanie informacji zawartych w całym artykule. Tymczasem nie mam nic do powiedzenia. Prace takie jak ta są jedynie etapem na drodze do lepszego poznania dawnej społeczności włocławskiej. Chcę wyłowić z tej przeszłości konkretne postaci, na które będziemy mogli wspomnieć widząc ich dziedzictwo. Żeby w naszej wyobraźni odkrywały się zapomniane wydarzenia, budowle i instytucje. Moją wściekłą ambicją jako genealoga jest, by chociaż raz przebić się przez ten mur dzielący księgi metrykalne zachowane we Włocławku od XVIII wieku z tym, co było przedtem. Niektóre z zebranych powyżej poszlak wydają się być bardzo obiecujące, inne są raczej ślepym zaułkiem. Myślę, że daje to dość nadziei na to, by próbować dalej. Na pewno warto by stworzyć indeks osób pochowanych przy Kościele Wszystkich Świętych oraz dokładnie przyjrzeć się społeczeństwu Włocławka w XVIII wieku. Wreszcie warto też rozczytać kolejne dokumenty takie jak ten.

Mariusz K. Matczak, 25.08.2020 r.
(Treść poszerzona w dn. 26.10.2020 r.).

Źródła:
* Dokument mieszczanina Kazimierza Guniewskiego, Sygn. 601487 [w:] Dokumenty samoistne, Sygn. 260. Kopia użytkowa sygn. 81234. Miejsce Przechowywania: Archiwum Diecezjalne we Włocławku.
* ks. Michał Morawski, Monografja Włocławka: (Włocławia), 1933 r.
* ks. Stanisław Chodyński, Rozporządzenie Komisji Dobrego Porządku w mieście Włocławku roku 1787 uczynione, 1913 r.
* Adamowski Jan [w:] Włocławski Słownik Biograficzny, Tom III, 2006 r. (fragment na portalu Książki Google).
* Józef Chomiński, Słownik muzyków polskich. Tom 2, 1964 r.
* Index bio-bibliographicus notorum hominium. Tom 158, 2009 r.
* Zenon Guldon, Rozmieszczenie własności ziemskiej na Kujawach w II połowie XVI w., 1964 r.
* Andrzej Hermann, Szlak Fryderyka Chopina Kłóbka na portalu Kujawsko-Pomorskiej Organizacji Turystycznej.
* Cezary Łukomski, Brudnopis Genealogia Łukomskich na portalu Genealogia rodziny Machciński – Wasiak.
* Barbara Lendzion, Indeks urodzeń parafii Włocławek za lata 1758-1776, wersja z 11.03.2018 r. na portalu rodziny Szpejankowskich i Szpejenkowskich.
* Michał Golubiński, Rafał Skórczyński, Iwona Wojtecka i mglinkow, Indeksy urodzeń parafii Włocławek z lat 1808-10, 1810-14, 1814-17, 1826-30, 1831-44, 1845-50, 1851-56, 1857-66, 1867, 1868-71 i 1872-73 na portalu rodziny Szpejankowskich i Szpejenkowskich.
* Wykaz nazwisk męskich występujących w rejestrze PESEL z uwzględnieniem nazwisk osób zmarłych, stan na 2020-01-22, portal Otwarte Dane.
* Wykaz nazwisk żeńskich występujących w rejestrze PESEL z uwzględnieniem nazwisk osób zmarłych, stan na 2020-01-22, portal Otwarte Dane.
* Rozkład występowania nazwisk w powiatach, opracowany na podst. publikacji Słownik nazwisk używanych w Polsce na początku XXI wieku opartej na bazie PESEL z 2002 r. aut. Kazimierza Rymuta. Opracowane przez Zbigniewa Bronka z Agencji Informatycznej, dostęp na portalu Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Pszczynie.
* Geneteka. Baza Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.
* Cmentarze Komunalne we Włocławku, wyszukiwarka Grobonet 2.5.
* Katalog na stronie Archiwum Diecezjalnego we Włocławku.
* Słownik genealogiczny łacińsko-polski na portalu Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.
* Kazimierz Cieplik, Status społeczny w księgach metrykalnych na portalu Śląskiego Towarzystwa Genealogicznego we Wrocławiu.
* Dyskusja pt. Tłumaczenia – łacina – Famatus na forum Polskiego Towarzystwa Genealogicznego.
* Kamil Janicki, Na ile zajęcy było stać golibrodę? Ceny i pensje w renesansowej Polsce, artykuł opublikowany 13.09.2014 r. na portalu CiekawostkiHistoryczne.pl.
* Uwagi i wskazówki p. Grażyny Ode-Zwolińskiej.
* Źródła grafik podano w opisach.